7 gru 2015
Marny poniedziałek.
No i pojechał do pracy. Już przed 5 rano odwiozłam Daniela na przystanek autobusowy, wróciłam do domu i ... No i nic. Pusty dom, muzyka, nudno, płakać mi się chce dzisiaj, bo ludzie niektórzy to tylko są po to, by upokarzać bądź czerpać energię od innego człowieka. Zimno mi. Głowa mnie boli. W piecu rozpalić nie mogę, bo trzeba drzewo oszczędzać. I co ja mam biedna zrobić. Zabić się? No chyba raczej. Wszystko robię źle. Alana nie ma - źle, Alan jest - źle, gotuję - źle, bo musi być po jej myśli, nie gotuję - też źle, bo nie ma nigdy co jeść, a problem w tym, że ja nie zamierzam nic jeść. Nienawidzę zup, gotować, a jeśli już jestem głodna (co dość rzadko się zdarza), zrobię sobie kanapkę, kawę czy herbatę do tego i koniec. Jakiś w miarę normalny obiad to gotuję jedynie w piątki, kiedy to przyjeżdża z pracy (delegacji) chłopak, wiadomo, trzeba, bo głodny i w ogóle. Wiecie co, zresztą, ie wiem, czy kogoś to będzie interesowało, ale pochwalę się, niebawem - tak myślę - zacznę zarabiać dobre pieniądze online, całkowicie free i to bez wkładu własnego. Nieważne gdzie, nieważne jak. Kiedyś jak już dostanę first wypłatę, pochwalę się wyciągiem z konta. Póki co, czekam na aktywację. Hm. Zastanawiam się, czy jechać do miasta.. Tylko po co? Nie wiem. Tak pochodzić, może kupić... nie wiem sama. Chyba jednak nie, jutro jadę do psychologa na 8 rano. Nie wiem, czy wstanę. Ech. Nie wiem, czy czasami nie jestem w ciąży...(?) Oto pytanie. Ale cóż. Okaże się. Nie chce mi się nic, bo jest ku.. zimno! Idę w piecu rozpalić i walić to i walić wszystkich. Mam to gdzieś. Nie będę tu marznąć. Bo wiecie co, siedzę w domu w zimowej kurtce! Wiem, śmieszne, ale powaga. Tak mi zimno, bo u szwagra w pokoju jest okno na oścież otwarte, a ja nie chcę mu tam wchodzić jak go nie ma, bo jeszcze mnie posądzi o coś, czy coś. I to się rozchodzi na cały dom. Dlatego jestem w kurtce zimowej. Chociaż nawet mimo to, mnie trochę trzęsie. Idę po tabletkę na ból głowy jakąś może. Ech. I w piecu rozpalić, bo ku.. zimno!