12 lut 2016

I po sprawie.

I po sprawie. W środę była sprawa o pozbawienie mnie i mojego partnera praw do naszego synka. Denerwowałam się jak cholera. Ręce mi się pociły. Ale jak już weszłam na salę, nie było tak źle. Sędzia zapytał nas oboje, czy chcemy być pozbawieni tych praw. Co za pytanie. Oczywiście, że nie chcemy. Cóż, takie jego zadanie. Najpierw był przesłuchiwany mój partner. Powiedział co wiedział, czyli prawdę, jak jest. Potem kolej na mnie. Kiedy podeszłam do barierki, w środku cała się trzęsłam, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, z rękami, tak mi się pociły. Odpowiadałam na pytania, jak tylko potrafiłam najlepiej i zgodnie z prawdą. Pytał się dlaczego nie chodzę do psychologa. Powiedziałam, że powodem była moja mama. To znaczy, ta pieprzona psycholog non stop mówiła mi, że najlepszym wyjściem jest jak wrócę do dziecka, zostanę przy nim, ale ja tego nie chciałam. Powiedziałam to samo sędziemu. A sędzia nic nie powiedział, tylko skinął głową. Zdziwił się z uśmiechem na twarzy, że ja boję się psychologa, a jego nie. A ja odpowiedziałam mu, że on jest tym człowiekiem, psycholog też. Dla mnie on byłby lepszym psychologiem. Na koniec powiedział, że da nam wezwanie na badania w ośrodku diagnostyczno konsultacyjnym i za jakieś 2-3 miesiące sprawa się powinna zakończyć. Czyli moim zdaniem dał nam szansę odzyskać dziecko. Myślę, że jak postaramy się oboje na tych badaniach, to Alan wróci do nas. Jestem tego pewna nawet.

~*~
Chyba nie pisałam tutaj jeszcze o tym, że we wtorek, dzień przed sprawą, miałam robione usg. Maluszek zdrowy, rusza się, rośnie. Wszystko z nim w porządku. Cieszę się, nie ma się czym martwić. Daniel pojechał w czwartek przed 12 do pracy, do Wa-wy. A ja jestem teraz sama jeszcze dzisiaj i jutro.

Czytam teraz książkę, którą poleciła mi dziewczyna z forum "Żegnaj Jasmino". Już sam początek jest dość ciekawy. Fajnie się zaczyna, tak jak lubię.

Kolejnego posta nie wiem, kiedy napiszę. Napiszę jeśli będzie coś ciekawego, lub będę miała jakąś inspirację, wenę. A na dziś kończę. Trzymajcie się.

0 komentarze:

Prześlij komentarz